Podziękowania , które bezwzględnie się należą
Wróciłam z wakacyjnej krainy. Film, który zrobił Bartek – syn mojej serdecznej przyjaciółki mówi o mojej miłości do Krzemienia chyba wszystko. Zdziwiłam się, że on, siedemnastolatek czuje pewne rzeczy tak samo. To chyba magia tego miejsca i wakacyjnego czasu. Zapraszam Was na chwilę do zaczarowanego świata.
No a teraz, tak jak obiecałam przed wyjazdem, podziękowania.
„Kwiatowy Szczecin” to my:
Mariola Badowska ze Stowarzyszenia Wizualne Miasto, której dziękuję za wspólną organizację przedsięwzięcia i za to, że z optymizmem wsparła nieco zwariowany pomysł
Magda i Kasia Pulwer, poznane podczas Festiwalu Róż pozytywnie zakręcone osoby, mama z córką, które dostarczyły ogromne ilości zielska i dziergały z zapałem bukieciki
Mój kwiaciarniany team, czyli: Ania Zyzek, Kasia Grzywacz, Ola Radkowska i Ania Woźniak-Namirowska ( specjalne podziękowania, za założenie najcięższej na świecie spódnicy składającej się z 10 halek i wykonanie pięciu mega-wianków)
Cezary- osobisty syn, którego podziwiam, za dystans do siebie, za to, ze przebrał się w słomkowy kapelusik i ciagnął wózek z kwiatami 🙂
Wojtek Maciejewski, nasz saksofonista, dzięki któremu nasz orszak był taki wesoły
Osobiste: mama i ciocia, które są zawsze ze mną, gdy trzeba ogarnąć większy temat i działają na wielu frontach
Dziękuję raz jeszcze Pawłowi Parzuchowskiemu, mojej bratowej Marzenie i osobistej mamie za piękne zdjęcia.
Partnerami byli: Szczecin Meeting Point, Teatr Współczesny i Hurtownia Kwiatów „Jolanta”
I jeszcze podziękowania specjalne 🙂 🙂 🙂 🙂 dla Blanki, która zainspirowana działaniem kwiaciarnianego teamu poczuła sie w obowiązku i w nocy po naszym florystycznym spacerze powiła córeczkę, o pięknym kwiatowym imieniu : Florentyna. A ja zostałam przyszywaną, kwiatową babcią!!! Coś niesamowitego!
Kilka zdjęć z przygotowań do akcji: było kolorowo, florystycznie i strasznie bałaganiarsko. Dobrze, że Waldemar wyjechał do Świnoujścia 🙂 Myślę, ze nie zniósłby tego widoku!! Panująca na dworze gorąc zmusiła nas do pracy na moim wizytowym stole w salonie. A co tam…! Doszło do tego, że Łatencja tarzała się po podłodze z zielonymi gałązkami w pysku, a Walker dopraszał się by wziąć go do pomocy. Tylko Aron , jak zwykle zachowywał stoicki spokój. Ania , Kasia i Ola plotły wianki, a starszyzna z pomocą Kasi dziergała bukieciki. Rozmowy, jak to przy świecie Matki Boskiej Zielnej obracały się wokół małżeństw, zaręczyn, ciąż i porodów. Klasyka.
A rano : słońce świeci, humory są, kwiaty nie zwiędły 🙂 – ruszamy do akcji!!
Warto było:
I artykuł na pierwszej stronie „Kuriera Szczecińskiego” ( nie ten z mielonką, ten niżej 🙂 )
Kwiaciarnia „Pod żółtą różą” Monika Dłużyk-Marciniak