Margaretkowy Pan
Co jakiś czas przychodzi do mojej kwiaciarni emerytowany nauczyciel historii , by zakupić do wazonu trzy białe margaretki. Od lat przygotowuję mu mały bukiecik,zawsze taki sam, a przy okazji ucinamy sobie krótką pogawędkę. Omawiamy najnowsze polityczne wątki, wymieniamy uwagi na temat pogody, aż w końcu zawsze kończymy wspomnieniami z dawnych lat, gdy oboje byliśmy nauczycielami. On uczył jeszcze w czasach, gdy istniał podział na gimnazja męskie i żeńskie, studiował na różnych uniwersytetach , przewędrował pół Polski pomieszkując w różnych miastach posiada więc cały zbiór ciekawych opowieści. Ja też mam przecież za sobą kilka lat asystentury na szczecińskim uniwersytecie ( „specialite „: Oświecenie – proszę sobie wyobrazić !!). I tak sobie czasem gadamy wspomnając : on dalszą, a ja nieco bliższą przeszłość.
A dzisiaj, kiedy odbywaliśmy właśnie sympatyczną rozmowę ,uświadomiłam sobie nagle dlaczego zawsze wydawał mi się ów nauczyciel historii tak dobrze znajomy. Otóż, gdy byłam jeszcze bardzo bardzo młoda, zaczytywałam się w powieściach E. Niziurskiego (czy jakiś nastolatek dzisiaj jeszcze czyta jego książki?) Jak na młode dziewczę, miałam nieco dziwne upodobania, bo po kilka razy przeczytałam „Do przerwy 0:1″ i uwaga…”Sposób na Alcybiadesa”. Kto czytał, ten od razu skojarzy. Tytułowy ” Alcybiades” to właśnie starszy , bardzo sympatyczny, lubiący i ceniący młodzież, roztargniony i zakochany bez pamięci w historii nauczyciel gimnazjalny. Książka przeurocza, napisana dowcipnym a jednocześnie pięknym językiem wskazującym na wysoki iloraz inteligencji młodych bohaterów .Tak prostolinijna i dydaktyczna w wymowie ,że w dzisiejszych czasach podejrzewam , do zaakceptowania jedynie przez niemowlęta.
A mój margaretkowy klient wyjęty wprost z kart tej moralizatorskiej , ale i zabawnej powieści. Na koniec naszej dzisiejszej rozmowy jak zwykle zapytał o syna , o to jak mu idzie na studiach , prosił, by pozdrowić męża, życzył dużo zdrowia i klientów i zamachał bukiecikiem margaretek.
Tagi: moi klienci