Wdzydze
Po dwóch latach niebytności, wybrałam się nareszcie z Waldemarem na mój ulubiony jarmark we wdzydzkim skansenie. Napasłam się estetycznie. Znów mogłam spoglądać w zamyślone oczy ludowych świątków, dotykać ciepłego lipowego drewna , z którego wyłaniały się spod rzeźbiarskiego dłuta niebieskie anioły, mogłam nacieszyć się kolorowym światem ludowych malowanek i kunsztem kaszubskich haftów. Sztuka ludowa wciąż stanowi dla mnie przedziwna zagadkę. I jest to zagadka przede wszystkim ludzkiego serca.
I dlatego: najważniejsi byli ludzie….
Zabrał mnie w podróż tajemniczą świat wyobraźni pani Ireny Brzeskiej z malutkiej miejscowości Kożyczkowo. Ta młoda kaszubka siedziała sobie skromnie w małym namiociku, wkoło niej uśmiechały się trochę niepewnie anioły, wykrzywiały zęby w złym uśmiechu kaszubskie diabły, a ona siedziala i w lipowym drewnie wycinała kolejną opowieść. O sobie, o swoim życiu, o swoich emocjach.Wokół pachniało słodko lipowe drewno. Przykucnęłam obok słuchając opowieści o domu, w którym na stole nie ma gdzie talerza z zupą postawić, bo wszędzie drewno, ostrużyny i farby. A potem spotkałam męża Pani Ireny . Zagubiony nieco, siedział pośrodku świata swojej żony w małym namiocie i z uśmiechem, w którym była duma, słuchał miłych słów o talencie żony. Wdać było, że wybacza jej zupę jedzoną z talerza trzymanego w powietrzu 🙂
Do Szczecina przyjechały ze mną dwa anioły od Pani Ireny, rzekłabym, anioły florystyczne. Jeden zamieszka w domu , a drugi w kwiaciarni i kto wie… Może przemówi do kogoś, kto będzie szukał u mnie otuchy kupując kwiaty… A wtedy może poproszę panią Irenę, by powołala na świat anioły specjalnie dla mnie i przygarnę je pod kwiaciarniany dach….
Przyjechał z nami takze kaszubski konik na kółkach, rozbroił mnie wyraz jego pyska i wielkie, zdziwione światem oczy. Konik dołączył do całego stada ludowych koników u Cezarego na półce . Wesoło zamachal ogonem, więc chyba jest zadowolony 🙂 Tworcą naszego siwka jest pan Józef Bonk, który z drewna wycina głównie ptaszki ( zresztą jego strzyzyk, takze z nami przyleciał). Pan Jozef był tak miły, ze z uśmiechem zapozował do zdjęcia. A konik z nim. Panie Jozefie, może Pan być spokojny. Siwek będzie miał u nas dobrze. My tez pogładzimy go czasem po czarnej grzywie. Żeby nie tęsknił 🙂
Strzyżyk pana Józefa zakolegował sie z dzwońcem pana Roberta Baranowskiego i razem przysiadły na starym kole od wozu
Obaj panowie są z Tucholi. Widać tam ptactwa całe bogactwo, bo gdy zapytałam pana Roberta o różnorodność ptasiego świata , o pieczołowitość w oddawaniu szczegółów , wyjął opasły album i pochwalił się całym ogromem ptasich zdjęć. Wykonał je sam godzinami obserwując ptaszory. I widać było w tych zdjeciach miłość do natury i całego ptasiego królestwa
A na zdjęciu : Pan Robert ze swoim ptasińcem
U pani Eli Świderek zakupiłam dwie małe, skromne kapliczki… tak samo skromne jak ich autorka. Zajrzałam na chwile do kolorowego świata jej świątków, ale jakoś nie miałam śmiałosci poprosić ją o wspólne z nimi zdjęcie.
No i poznałam Honoratę. Autorkę delikatnych, misternie udzierganych na szydełku aniołów oraz puchatych sów patrzacych na swiat koronkowymi oczami. Z jej stoiska niósł sie na całe Wdzydze subtelny zapach lawendy. No i miło było dowiedzieć się, że zagląda na mojego bloga 🙂
Kaszubi… Całe pokolenia zapatrzone w tradycję… Wrośnięte korzeniami w kaszubska ziemię… O sile tego przywiązania, tego osadzenia w tradycji przekonałam się suchając pani Lilli Gierszewskiej. Pani Lilla maluje na szkle, ale z ogromna dumą mówiła mi o hafciarskiej tradycji w swoim domu i o tym, ze pieknie haftowany ślubny strój jej matki znajduje sie właśnie tu, w muzeum, jako szczególny, wyjatkowy, jako godny pokazania go wszystkim zwiedzajacym skansen..
A na koniec… słonina… słonina wędzona, poledwica suszona, kiełbasa… i jeszcze raz słonina . Obok naszego ceramicznego kramu usadowił się student z Wilna. Gaduła o szczerym sercu, ktory lekkość bytu przekładał na wirtuozerię sprzedaży najgrubszej w świecie słoniny. Stale uśmiechnięty radośnie przekomarzał się z klientami, a dla nas co chwilę miał kolejną ciekawą opowieść i kawałek słoniny na okrasę. Mniam, mniam, jakze miły i bezpieczny jest świat ogladany przez pryzmat najgrubszej w świecie słoniny.